środa, 24 kwietnia 2013

Biegiem!

Hej!
Biegam. Tak zmusiłam się do wyjścia z ciepłego łóżeczka. Wstaję wcześnie o 6.30 (dla mnie to wyczyn!) i idę. Na początek szybki marsz, potem trucht i tak na zmianę przez pół godziny.
Do biegania zmobilizowała mnie sąsiadeczka. Męczyła i męczyła kiedy zaczniemy biegać, aż wymęczyła ;-) Nie mogłam już zwalać na pogodę, że zimno, że pada, że buty obcierają. No, musiałam wziąć się w garść i wzięłam :-)
Pierwszy marszobieg ledwie przeżyłam... Ledwo co dobiegłam. Padłam w domu i myślałam, że się nie ogarnę, ale jakoś zebrałam się do kupy. Prysznic i wioooo z dziećmi do szkoły.
Głowa po tym biegu bolała mnie jeszcze pół dnia. Jednak krążenie mam do dupci. Po mojej towarzyszce nie było widać zmęczenia, a wydawało mi się wcześniej, że to ja będę mocniejsza. Przecież regularnie chodzę na jogę. Mięśnie mam silne... No, ale z oddychaniem kłopoty. Cóż, nasze wyobrażenia nie zawsze są zgodne z prawdą...
Dzisiaj było lepiej. Zrobiłyśmy dłuższą trasę w tym samym czasie. Postęp jest i to dobrze rokuje!
Mam nadzieję, że polubię bieganie na tyle, że będzie to dla mnie czysta przyjemność. Trzymajcie kciuki!
To cudo spalamy biegając GODZINĘ! buuuuu


Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz